Info

Więcej o mnie.
2015


Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Październik2 - 0
- 2015, Wrzesień10 - 0
- 2015, Sierpień12 - 0
- 2015, Lipiec18 - 0
- 2015, Czerwiec12 - 0
- 2015, Maj11 - 0
- 2015, Kwiecień9 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty10 - 0
- 2015, Styczeń5 - 0
- 2014, Grudzień7 - 0
- 2014, Listopad12 - 0
- 2014, Październik22 - 4
- 2014, Wrzesień27 - 1
- 2014, Sierpień3 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
100 Km i więcej
Dystans całkowity: | 489.74 km (w terenie 15.64 km; 3.19%) |
Czas w ruchu: | 21:03 |
Średnia prędkość: | 23.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.00 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 122.43 km i 5h 15m |
Więcej statystyk |
- DST 117.00km
- Czas 04:59
- VAVG 23.48km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Active Skipper
- Aktywność Jazda na rowerze
Lublin - Kraśnik
Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 0
Korzystając z być może ostatnich podrygów lata tej jesieni obrałem kierunek na Kraśnik. Moją podróż rozpocząłem stosunkowo późno, bo po 12. Asekuracyjnie zabrałem ze sobą dodatkową koszulkę, tak gdyby się ochłodziło. Jak się później okazało, nie była potrzebna. Im było później, tym było cieplej. Z Lublina wyjechałem Al. Kraśnickimi. Nie bawiłem się też w jazdę bocznymi ulicami. Do Kraśnika pojechałem drogą krajową nr 19. Praktycznie cały czas jechałem porządnym asfaltem. Mniej więcej w połowie trasy w pierwszą stronę, wyprzedziła mnie rządowa kolumna samochodów z Premier Kopacz na pokładzie. W Kraśniku drugi raz natknąłem się na tę kolumnę. Magi zbliżających się wyborów! Nagle wszyscy przypominają sobie o szaraczkach.



Kategoria 100 Km i więcej, Moje wycieczki
- DST 100.29km
- Teren 6.00km
- Czas 04:11
- VAVG 23.97km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Active Skipper
- Aktywność Jazda na rowerze
Lublin - Lubartów - Kozłówka
Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 1
Kilka dni temu wpadłem na pomysł, żeby pojechać do Kozłówki. Wtedy obrałem trasę przez Dys i inne mniejsze wioski. Moja jazda zakończyła się wtedy w polu. Tym samym zostałem pokonany przez Dys!! Nauczony doświadczeniem, że na wioskach bez dokładnej mapy nie ma co jeździć, tym razem na trasę przejazdu wybrałem główne drogi. I tak z Lublina wyjechałem w kierunku Gminy Niemce i dalej prosto do Lubartowa. W samym Lubartowie pojeździłem sobie trochę po uliczkach, by lepiej poznać miasteczko. Robi bardzo pozytywne wrażenie, schludne i zadbane. Na rynku zrobiłem sobie małą przerwę na posiłek regeneracyjny - banan i batonik. Następnie w Lubartowie pojechałem ulicą Lipową i dalej prosto do Kozłówki. Na terenie pałacu Zamojskich w Kozłówce jest zakaz poruszania się na rowerze. No cóż... Bywa! Nie stanowi to jednak żadnego problemu gdyż na parkingu są stojaki na rowery. Wycieczkę zaliczam do bardzo udanych. Polecam wszystkim ten kierunek. P.S. Dzięki tej wycieczce i wpisowi pojawiłem się na liści 1000 użytkowników w statystykach - mała rzecz a cieszy:D Ponadto do mojego bloga udało mi się dołączyć batona i mapkę z ZaliczGmine.pl. Dobrze jest przypomnieć sobie po latach podstawy pisania w html.
Nie, nie jest to jeszcze pałac w Kozłówce. Pałacyk ten zwrócił jednak moją uwagę, na tyle, by się mu bliżej przyjrzeć. Historia obiektu sięga XVI wieku. W 1543 roku wojewoda lubelski i ruski, Piotr Firlej, rozpoczął budowę swojej siedziby i budowę miasta Lewartów. Obecnie budynek należy do władz powiatu. - Aż chce się pracować w takim urzędzie!!!

Z tyłu pałacu znajduje się piękny park z posągami, fontannami i stawem na jego środku. Urzędnicy mają ładne widoczki za oknem.

Pałac Zamojskich w Kozłówce. Robi wrażenie.

Zdjęcie przedstawia jedną z alejek w parku za pałacem w jesiennej scenerii.
Kategoria 100 Km i więcej, Moje wycieczki
- DST 154.98km
- Teren 3.30km
- Czas 06:47
- VAVG 22.85km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Active Skipper
- Aktywność Jazda na rowerze
Lublin - Kazimierz - Lublin + Bonus
Poniedziałek, 15 września 2014 · dodano: 15.09.2014 | Komentarze 0
Początek wycieczki standardowo rozpoczął się na Dziesiątej, dalej ruszyłem do Centrum i al. Kraśnickimi w kierunku Konopnicy. Jak się później okazało za wcześnie skręciłem i zanim trafiłem na wyznaczony szlak, trochę pobłądziłem - zdarza się - GPS w takich sytuacjach ratuje tyłek. Gdy już się odnalazłem dalszą trasę przejechałem przez Kozubszczyznę, Palikije, Wojciechów, Niezabitów, Uściąż i Finisz w Kazimierzu Dolnym. Trasa w pierwszą stronę, łącznie z błądzeniem, zajęła mi trzy godziny. Na miejscu zjadłem kebaba i lody na deser. Trochę pochodziłem po Kazimierskim rynku i okolicach, by następnie posiedzieć sobie nad Wisłą. W dzień roboczy Kazimierz zdecydowanie lepiej się prezentuje! Stosunkowo mała liczba turystów sprawia, że nikt po nikim nie depcze. Droga powrotna przebiegała przez te same mieściny. Gdy już dotarłem do Lublina stwierdziłem, że na dobicie strzelę sobie jeszcze rundkę honorową w koło Zalewu. Po powrocie do domu stwierdzam, że można by jeszcze zrobić kilka kilometrów więcej. Przy czym być może jutro to odwołam - zobaczymy:) Wielkim minusem dzisiejszej trasy było to, że nie mogłem jechać na najwyższym biegu z tyłu - jest już tak wyrobiony, że łańcuch się ślizgał po zębatce. Najwyższy czas pomyśleć nad nowym napędem! Kategoria 100 Km i więcej, Moje wycieczki
- DST 117.47km
- Teren 6.34km
- Czas 05:06
- VAVG 23.03km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Active Skipper
- Aktywność Jazda na rowerze
Obwodnicą w budowie
Wtorek, 9 września 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 0
Dzień zaczął się dość zaskakująco. Z uwagi na okoliczność, iż miałem cały wolny dzień, rano zaplanowałem wycieczkę z Lublina do Kazimierza Dolnego. Pomysł rewelacyjny, pogoda ujdzie, nic tylko jechać! Jak to jednak się mówi "człowiek planuje a Pan Bóg się śmieje". Zaraz po wyruszeniu z domu zerwała mi się linka w przerzutce przedniej. Moją podróż zacząłem więc od wizyty w sklepie z częściami rowerowymi. Przy okazji uznałem też, że skoro już będę się męczył z linką to warto wreszcie wymienić przednią przerzutkę. Ta na której dotąd jeździłem była już mocno wysłużona i nie do końca dało się ją prawidłowo ustawić. W sklepie polecili mi przerzutkę firmy SunRace - jej koszt to 30 zł - doskonałe połączenie ceny do jakości. Przy okazji zrobiłem mały research w sprawie amortyzatora przedniego, niestety bezowocne. Coś tam mieli ale nie do końca takie jak bym chciał. Po zamontowaniu i wyregulowaniu przerzutki miło było sobie przypomnieć jak zmiana biegów może być szybka, płynna i cicha. Sama rozkosz. Zanim jednak uporałem się z awarią minęło całkiem sporo czasu, również pogoda nie napawała optymizmem, w związku z czym uznałem, że dzisiejszy dzień spędzę na jeździe po Lublinie i okolicach. Zacząłem więc od kółka po Zalewie Zemborzyckim, następnie udałem się ścieżką rowerową w stronę ul. Jana Pawła II i na Zana. Będąc pod ZUS'em przypomniałem sobie o sklepie Cyklo na w okolicach Nadbystrzyckiej. Pojechałem zapytać o amortyzator. Po rozmowie z uprzejmym Panem w sklepie chyba znalazłem odpowiadający mi amortyzator - RST Capa - Jedyne 285 zł - nic tylko zbierać gotówkę. Dalej pojechałem w kierunku Kaliny, przy okazji przejechałem przez rozkopaną ul. Łęczyńską. Dalej miałem jechać na Czechów ale coś mnie tknęło i pojechałem Ul. Mełgiewską w stronę Świdnika. Nie wybierałem się pierwotnie po za miasto więc nie miałem GPS'a więc jeździłem na czuja. I tak udało mi się zaliczyć jazdę przez Kolonia Świdnik Mały, Świdnik Mały, Świdnik Duży, Świdnik Duży Drugi a gdzie ten właściwy Świdnik? Wreszcie moim oczom pokazał się port lotniczy. I odtąd wszystko stało się jasne. Uznałem, że skoro już tu jestem to podjadę sobie pod samo główne wejście lotniska. Prowadzi do niego nówka sztuka ścieżka rowerowa. Miałem na tyle szczęścia, że akurat lądował jakiś turbośmigłowy samolot - fajnie popatrzeć. Zrobiłem sobie małą, 20 minutową przerwę, zjadłem co miałem i pojechałem dalej w stronę Lubelskiego Sądu, który jakiś baran wywalił poza miasto do Świdnika i tak nazywa się Sąd Rejonowy Lublin-Wschód w Lublinie z siedzibą w Świdniku - po prostu genialnie. Gdy już byłem przed sądem usiadłem sobie na ławeczce i znowu chwilę odsapnąłem. W tym momencie miałem już przejechane 65 km i średnią prędkość 24km/h. Wsiadłem na rower i ruszyłem w stronę Lublina. I tu wpadłem na pomysł żeby pojechać zamkniętym, nie oddanym jeszcze do użytku odcinkiem północnej obwodnicy Lublina. Pomysł okazał się trafiony, jedynym mankamentem była mała ilość rezerwy wody, miałem raptem jakieś 0,5l - trochę mało i nie było gdzie na trasie uzupełnić. Po obwodnicy jechało się rewelacyjnie! Zero samochodów, no może nie licząc tych z pracownikami, zewsząd ogarniająca cisza i gładki jak stół nie wyjeżdżony asfalt. Chciałem dojechać obwodnicą do węzła Dąbrowica. Niestety jednak okazało się, że nie wszędzie jest wylany asfalt. z uwagi na fakt, iż moje opony(Kenda Khan 26x1.75) nie do końca nadają się na jazdę po piachu wycofałem się do zjazdu na ul. Poligonową. Zjazd był pięknie oznaczony, początkowo jechało się po świeżym asfalcie. Eldorado nie trwało jednak długo. Po chwili asfalt się skończył i zaczął się piasek z gliną. Nie wszędzie dawałem radę jechać. Momentami trzeba było rower prowadzić i właśnie to obniżyło mi najbardziej średnią. Po dojechaniu do starego odcinka asfaltowej ul. Poligonowej byłem tak głodny, że patrzyłem tylko w lewą i w prawą za jakąś jabłonką - byłem strasznie zmęczony, a jabłuszek brak. I tu z pomocą przyszła moja dziewczyna:) - zaprosiła mnie na obiad. Nic tylko dojechać do centrum. Na miejscu odpocząłem i zjadłem przepyszny makaron ze szpinakiem, który był rewelacyjnie doprawiony. To się nazywa przyjemny finisz:) I tak nabrałem sił, by ruszyć w stronę domu. I tak zrobiłem moją pierwszą w tym sezonie trasę powyżej 100 km. Kategoria 100 Km i więcej, Moje wycieczki, Sprzęt